MaciekBigos MaciekBigos
744
BLOG

Nie walczmy z ISIS!

MaciekBigos MaciekBigos Polityka Obserwuj notkę 16

Właśnie przeczytałem, co prawda zdawkowe, ale jednak informacje dotyczące zaangażowania Polski w walkę z tak zwanym Państwem Islamskim. Fakt, nie znam szczegółów, ustaleń, ani nie wiem, jakie działania miałyby być podstawą owej walki. Wiem jednak jedno: jakkolwiek nie wyglądałoby Nasze zaangażowanie w tę wojnę, jest ono dla Nas – Polaków – zupełnie niepotrzebne. I szczerze powiem, że nie interesują mnie w tym aspekcie żadne umowy międzynarodowe i ustalenia! Musimy bronić kraju przed radykałami, a nie angażować się w kolejną, Nam niepotrzebną wojnę.

Dziwna jest polska mentalność głów Naszego kraju, gdy idzie o różnego rodzaju działania wojenne. Kiedyś się nad tym zastanawiałem i wyszło mi – być może niesłusznie, ale to tylko moja subiektywna opinia – że cierpimy na kompleks młodszego, być może nawet trochę ułomnego, ale jednak brata U.S.A.

Kompleks ten – zresztą jak każdy – ma u swoich podstaw trochę wyolbrzymienia i sporą dozę niskiej samooceny własnej. Wyolbrzymienie polega na tym, że od dawien dawna uważamy, że Stany Zjednoczone; ten piękny, silny, patriotyczny, demokratyczny i wolny kraj, to Nasz największy i najlepszy sojusznik. Co tam sojusznik? Stany to wręcz Nasz brat, z którym musimy iść wiecznie ramię w ramię, by poczuć przez chwilę powiew, który mile do ucha będzie szeptał, że jak Stany jesteśmy i wraz ze Stanami dumnie kroczymy w walce o wolność i demokrację. Szukamy tych powiewów i czekamy na nie jeszcze od czasów komuny. Dziwi mnie jednak, że nikt do tej pory, choćby po Iraku i Afganistanie nie doszedł do logicznej konkluzji, że ten na pierwszy rzut oka miły powiew, zmienił się z biegiem czasu w przeciąg, w którym dumnie stoimy, by usłyszeć od kolejnych amerykańskich polityków frazes w stylu „Poland is our greatest ally”. Nie zwracamy jednak uwagi, że ów powiewie odbija się na Naszym zdrowiu.

Drugą składową wspomnianego wcześniej kompleksu jest niska samoocena własna. Po latach komunizmu, czuliśmy się i niektórzy czują się nadal „zacofani”. Gospodarczo, ekonomicznie, społecznie itd., itd. Żeby się z tego „wyleczyć” ciągniemy za wszelką cenę do U.S.A, wspierając i licząc chociaż na najmniejszy, nawet pusty, ale jednak gest, który pokaże, że tam gdzie Coca-Cola Nas lubią, a przecież wszyscy wiedzą, że ten napój jest najlepszy! Wyjaśnić to można na jeszcze prostszym przykładzie, nomen omen, z amerykańskich filmów wziętym. Mamy brzydkiego, zakompleksionego chłopaka, którego w szkole wyśmiewają, wyszydzają i traktują, jak popychadło. Co robi ów nastolatek? Desperacko, przez cały film uwija się, by jakimś cudem szefowa drużyny cheerleaderek zwróciła nań uwagę. Dziewczyna jest oczywiście wzorem piękna i chodzącym synonimem słowa popularność. Nie muszę tłumaczyć, jak rozumiem, które z nich to U.S.A, a które Polska?  W filmie zawsze kończy się to tak, że ten niepopularny i zakompleksiony „wyrywa” wreszcie tę najpiękniejszą i razem idą na bal. Życie jednak „to nie je bajka”, ani tym bardziej amerykański film. Dlatego Nasze podlizywanie się i Stanom i innym państwow nie daje Nam nigdy nic, a jeszcze na tym tracimy. Wróćmy jednak do tematu.

Właśnie przez to, że tak siebie widzimy, mamy dziwną podskórną potrzebę wtrącania się do wojen, które nie powinny Nas w ogóle obchodzić. Trzeba walczyć za wolność i pokój na świecie, bo to, bo to Polska. Obaliliśmy komunę! Jesteśmy symbolem walki za i w dobrej sprawie, a skoro tak, to musimy się przyłączyć, do szlachetnej walki z terroryzmem, bo choć ona Nas nie dotyka i nie dotyczy, to My jej dotkniemy, by pokazać, jak bardzo waleczni, sprawiedliwi i odważni jesteśmy. Niech inni, więksi i leniwi patrzą, widzą i się wstydzą, że oni nie robią nic, umywają ręce, a My o pokój walczymy! OK., tyle, że tamci patrzą, widzą i szydzą, że Polska znów nie w swoim interesie podskakuje z szablą i to tylko po to, by zostać wymienioną w gronie państw, które w koalicji o lepszy świat walczą.

Nie jesteśmy ani Stanami Zjednoczonymi, ani Wielką Brytanią, Francją, czy Niemcami. Nie jesteśmy największymi graczami na światowej arenie. Państwo Islamskie, dzięki Bogu jeszcze nic Nam nie zrobiło i wolałbym, żeby tak zostało.

Szczerze mówiąc guzik (i jeszcze inne słowo na „g”) mnie obchodzi, jak zostaniemy odebrani  na świecie, jeśli do walki z ISIS nie przystąpimy. W ogóle mnie to nie interesuje, bo jeśli skrzywione miny wielkich tego świata, mają być jedyną ceną za to, że Warszawa nie stanie się Paryżem, to każdej z „wielkich światowych głów” dam po kilka cytryn – niech się krzywią.

MaciekBigos
O mnie MaciekBigos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka